Wybiła 15:00!
Kolejne załatwiane sprawy powoli, skreślaliśmy z listy zadań. Raz po raz zerkaliśmy na nasz ślubny licznik i... tylko wzdychaliśmy, myśląc ile jeszcze i dlaczego tak długo. W końcu "pękło" 300 dni, później 200. Niedawno, jakby wczoraj, polowałem na cztery siedemnastki.
W końcu doczekaliśmy się... studniówki! (W urodzinki Babci Zosi!) :) Zostało jeszcze nieco ponad trzy miesiące, to jest 2400 godzin, 144 000 minut, 8 640 000 sekund... O! I znów mniej! ;)
A później...
zmienimy tytuł bloga! ;)
Pozdrawiamy,
OSz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz