Tak jak w tytule wpisu, pozostał nam jeszcze miesiąc. Dużo na naszych głowach, choć niekoniecznie też związanego z samym ślubem, czy też weselem.
Od wielu osób słyszałem, że narzeczeństwo to szczególny czas, taki inny. Nikt jednak nie był w stanie wytłumaczyć, co pod tym się kryje. Jednak sam bym chyba nie potrafił. :) Niemniej sam stwierdzę, że jest to naprawdę niezwykły czas - kto się chce przekonać jak to wygląda, musi po prostu spróbować. ;)
Tyle, wracam przed TV - Włosi wygrywają z Niemcami 2:0. Zanosi się więc na małą sensację!
Pozdrawiamy,
OSz
czwartek, 28 czerwca 2012
wtorek, 26 czerwca 2012
O zapraszaniu współpracowników na ślub
Nikt nie żyje zawieszony w przysłowiowej "próżni". Dookoła nas jest mnóstwo ludzi. Wielu z nich to rodzina i przyjaciele, dalej są znajomi, sąsiedzi i współpracownicy. W pracy spędzamy sporą część naszego życia, więc przy organizacji ślubu i wesela może pojawić się pytanie: czy zapraszać szefostwo oraz współpracowników na swój ślub?
W związku z tym, oświadczam, co następuje: NIE MA ŻADNEGO PRZYMUSU ZAPRASZANIA WSPÓŁPRACOWNIKÓW NA ŚLUB. Praca to życie zawodowe, natomiast ślub to życie prywatne. I czasem nawet lepiej, żeby się nie mieszały. Nikt nie może obrażać się, jeśli takiego zaproszenia nie otrzyma. Z drugiej strony, jeśli lubimy swoich współpracowników, żyjemy z nimi w dobrych relacjach, to dlaczego ich nie zaprosić do wzięcia udziału w tej wiekopomnej uroczystości? ;)
Jeśli jako współpracownik masz ochotę przyjść do kościoła czy USC, to Młoda Para z pewnością się ucieszy z tego faktu, nawet gdy zaproszenia nie otrzymasz. Narzeczeni mają naprawdę mnóstwo spraw do załatwienia w związku z organizacją ślubu oraz wesela, więc nie udajmy, że nosimy na głowie koronę i bez osobistego indywidualnego zaproszenia nie pojawimy się na uroczystości.
Co do formy zaproszenia współpracowników, jeśli się na to zdecydujemy, można wręczyć na ręce szefa / dyrektora jedno zaproszenie dla niego oraz wszystkich pracowników firmy lub zawiadomienie zawierające informacje o dacie, godzinie i miejscu planowanej uroczystości. I to WYSTARCZY.
Zapraszających,
pozdrawiamy!
OSz :)
W związku z tym, oświadczam, co następuje: NIE MA ŻADNEGO PRZYMUSU ZAPRASZANIA WSPÓŁPRACOWNIKÓW NA ŚLUB. Praca to życie zawodowe, natomiast ślub to życie prywatne. I czasem nawet lepiej, żeby się nie mieszały. Nikt nie może obrażać się, jeśli takiego zaproszenia nie otrzyma. Z drugiej strony, jeśli lubimy swoich współpracowników, żyjemy z nimi w dobrych relacjach, to dlaczego ich nie zaprosić do wzięcia udziału w tej wiekopomnej uroczystości? ;)
Jeśli jako współpracownik masz ochotę przyjść do kościoła czy USC, to Młoda Para z pewnością się ucieszy z tego faktu, nawet gdy zaproszenia nie otrzymasz. Narzeczeni mają naprawdę mnóstwo spraw do załatwienia w związku z organizacją ślubu oraz wesela, więc nie udajmy, że nosimy na głowie koronę i bez osobistego indywidualnego zaproszenia nie pojawimy się na uroczystości.
Co do formy zaproszenia współpracowników, jeśli się na to zdecydujemy, można wręczyć na ręce szefa / dyrektora jedno zaproszenie dla niego oraz wszystkich pracowników firmy lub zawiadomienie zawierające informacje o dacie, godzinie i miejscu planowanej uroczystości. I to WYSTARCZY.
Zapraszających,
pozdrawiamy!
OSz :)
niedziela, 24 czerwca 2012
Rok temu na Skrzycznem...
To się wtedy porobiło,
Skrzyczne życie me zmieniło!
Wcześniej tylko tv dało,
Teraz wspomnień z nim niemało...
W pocie czoła szedłem szlakiem,
z moją Miłą i plecakiem.
Było ciężko, lecz wygrałem,
Górze i tym razem się nie dałem!
A na szczycie deszczyk pada,
Więc iść dalej nie wypada...
Chleb i smalczyk zajadamy,
Ogóreczkiem zagryzamy.
Kiedy słońce zaświeciło,
I już było całkiem miło...
Przyklęknąłem na kolono:
"Będę mógł Ci mówić Żono?"
Ona wszystko już wiedziała,
Choć się trochę popłakała...
No wzruszyła się troszeczkę,
Dałem jej więc mą chusteczkę.
I już rok nam zleciał cały,
Niby duży, niby mały!
Wnet i ślubu czas nadejdzie,
Wtedy żoną moją będzie! :)
Skrzyczne życie me zmieniło!
Wcześniej tylko tv dało,
Teraz wspomnień z nim niemało...
W pocie czoła szedłem szlakiem,
z moją Miłą i plecakiem.
Było ciężko, lecz wygrałem,
Górze i tym razem się nie dałem!
A na szczycie deszczyk pada,
Więc iść dalej nie wypada...
Chleb i smalczyk zajadamy,
Ogóreczkiem zagryzamy.
Kiedy słońce zaświeciło,
I już było całkiem miło...
Przyklęknąłem na kolono:
"Będę mógł Ci mówić Żono?"
Ona wszystko już wiedziała,
Choć się trochę popłakała...
No wzruszyła się troszeczkę,
Dałem jej więc mą chusteczkę.
I już rok nam zleciał cały,
Niby duży, niby mały!
Wnet i ślubu czas nadejdzie,
Wtedy żoną moją będzie! :)
poniedziałek, 18 czerwca 2012
piątek, 8 czerwca 2012
Euro 2012 i złota 50 - czekanie
http://mistrzostwa-europy.org |
Mecz... Jedno jest pewne - EMOCJE były! Remis oczywiście niczego nie przekreśla, ale w sercu czuję niedosyt, gdyż szczęście było tak blisko.
Swoją drogą to te 90 minut tak szybko upłynęły... Podobnie, jak dni do godziny M, czyli Małżeństwa. Osoby, które śledzą nasz blog od początku może pamiętają, że zaczęliśmy go tworzyć 18 grudnia 2011 roku, na 222 dni przed wyznaczoną datą. A tu już nam stuknęło 50, która jutro zamieni się w 49, pojutrze w 48... I tak dalej, aż zaczniemy odliczać rocznice.
Jeszcze o czekaniu. Znajoma, kiedy się zaręczyliśmy, powiedziała mi, że życie to właśnie jest ciągłe czekanie. Pierwsze na miłość, później na owe zaręczyny, następnie ślub... I dalej: na potomka/potomków, Chrzest, pierwsze kroki, słowa, pójście do przedszkola, daną rocznicę, szkołę, Komunię... aż wreszcie na wnuki. He! Daleko zaszedłem, ale czekanie nieustannie nam towarzyszy. Dlatego potrzebna jest też cierpliwość ;)
PozdrawiaMY,
SzO
Subskrybuj:
Posty (Atom)